Często zdarza mi (ale pewnie nie tylko) się spotykać z porównaniami sceny oraz ogólnie pojętej branży gier. Chociaż czynią to zwykle osoby mniej z demosceną obeznane oraz klasyczni lamerzy, jest to poniekąd zrozumiałe. Oba gady wszak żerują na tym samym terytorium, więc i związki, choć luźne, i porównania są nieuniknione. Przedstawicieli obu środowisk można odnaleźć po jednej i drugiej stronie barykady. Także takich, którzy siedzą na niej okrakiem lub okazjonalnie sobie flirtują. Transfery personalne zwykle odbywają się w stronę branży komercyjnej ale to tylko dlatego, że porywa ona nocą dzieci scenowcom, a potem głodzi, więc są oni do tego zmuszeni i wcale nie idą oni tam dla kasy. Jednak nie będę w tym tekscie podbierał tematów Fajbusiewiczowi, gdyż wyszłaby jakaś telenowela brazylijska, która interesować by mogła głównie fora plotkarskie. To była tylko standardowa zmyłka na początek. Czytaj dalej, taki jakby esej, o tym i owym.