Pora zacząć cykl podsumowujący rok 2013. Tym razem nieco inaczej i całkowicie nieobiektywnie oraz autokratycznie.
W pierwszej części królowa balu, czyli Amiga.
Co by nie mówić, to w Amiga w roku 2013 po prostu zarządziła. Jeśli chodzi o platformy oldschoolowe chyba tylko C64 może w tym miejscu zaprezentować mocniejszą kartę ale tam, jak to zwykle z ośmiobitowcami bywa, jakość niestety nie dotrzymuje kroku ilości. Natomiast, co jest drugim zaskoczeniem, dobrych i przyzwoitych dem, także dla Amigi 500 w 2013 było całkiem sporo – aż tyle, że rozważałem rozdzielenie amigowych kategorii na oddzielne dwa odzielne posty dla OCS i AGA. Ale to może zostawmy na przyszły rok ;). W stosunku do roku 2012 progres jest kapitalny.
Spaceballs znowu pokazuje zęby na Amidze, demem które jest utrzymane w raczej nietypowym jak dla Amigi 500 klimacie, co mi bardzo odpowiada. Slummy dowodzi po raz kolejny, że wie co robić z prostymi w założeniach efektami i, że można zrobić demo praktycznie praktycznie bez grafiki. Muzyczka stoi na przyzwoitym poziomie. 4 miejsce na Revision 2013 w oldchool demo compo to nie wstyd, a demo jak najbardziej w stylu newschool.
Melo… jak to szło… Lemon! Kolejny, między innymi po Andromedzie oraz Skarli, ‚big comeback’ demoscenowych kombatantów. Tym razem może w niecałkiem nowym ale nieco odświeżonym i rozszerzonym tudzież przystrzyżonym wydaniu. Rink a Dink Redux, czy wygrał Oldschool Demo Compo na Revision 2013? Tego w momencie pisania tych słów jeszcze nie wiadomo. Ale możemy już dokonać małego porównania:
Okazji by wyciągnąć Amigę 500 z szafy nie ma ostatnio za wiele, więc tym bardziej cieszy demko grupy Up Rough15 Years of Fame. 15 jak 15, uczciwie trzeba przyznać, że efekty nie szokowałyby nawet 20 lat temu i są one głównie ornamentami dla naprawdę fajnych rysunków w demie zaprezentowanych. Nie dziwi to, bo ekipa grafików akredytowana w demie to Optiroc, Prowler, Spot i TSC. Podkład kolejowy natomiast właściwie wypoziomował Qwan.
A dzisiaj – wirtualna wycieczka po centrum miasta z Papą Smurfem. Jedna dyskietka DD, jedna Amiga – obraz jakości prawie FULL VHS, a i dźwięk nie gorszy od zajechanej taśmy (i mniej niż 70 KB po skompresowaniu).
A co powiecie na małe demko dla Amigi 500 w klimacie kończącego się lata? Loungetro nie wyciska z babci siódmych potów, babcia ma już swoje lata się relaksuje na zasłużonej emeryturze przy rozluźniającej nucie Aegisa i niespiesznych efektach zakodowanych przez Fell’a.
No w końcu ktoś się zlitował (Cactoos) i wrzucił to interko na Youtuba. To jest mój osobisty faworyt – the najlepsze intro jakie powstało na Amigę kiedykolwiek (sorry Potion… ;>) . W zasadzie wszystko mi się w nim podoba, od koderskich kolorków, które są z jakiegoś powodu sympatyczne, „proceduralne” graficzki, wykorzystanie trybów interlace’owych, czasami podfałszowujące fleciki w pogodnej muzyczce, która zawiera kilka zwrotów akcji, zajebiaszczy mellow w tunelu z dwoma światełkami… Konstrukcja i wykończenie przypomina pozytywnie nastrojone demka Melonów, które ukazywały się kilka lat wcześniej, ale nie były tak naładowane kodersko efektami. I chociaż na Amidze prekalkulowanie trwa bardzo długo (na 040 można spokojnie wyjść i zaparzyć herbatę, a o ile mnie pamięć nie myli to na 060 mocno przyspiesza) to bez jaj, jest na co czekać. A to wszystko w 40 kilobajtach.
ps: linki na pouecie są dwa, gdyż intro zostało wystawione pierwotnie w stanie niedokończonym, o czym doczytacie sobie w endscrollu
No proszę, pierwsze demo grupy Traction na Amigę AGA i pierwsze miejsce na party Stream 2012 w kategorii Lowend demo compo. Pokonani konkurenci może i szczególnie mocni nie byli ale poniższa produkcja trzyma bardzo przyzwoity poziom. Szczególnie może przypaść do gustu fotografom-amatorom i paparazzim. Równolegle z demem działającym na Amidze wydany został jego port do uruchamienia pod Windowsem.
W dzisiejszym odcinku demo wiekowe (rok 1989), niepozorne aczkolwiek przełomowe, na długo odstawiające konkurencję, która aby dogonić poziom wykonania musiała poczekać na nowsze komputery kilka ładnych lat. Cóż mamy w demie? Pierwszy na świecie, realtime’owy enviromental mapping w połączeniu z bardzo precyzyjnym hard body collisions bazującym na algorytmie psychologicznym (bazującym na strukturze osobowości obiektów, bazującym na relacji pasywnej reakcji dominującej K. Junga) oraz przepięknym cieniowaniem obiektów w HDR. A to wszystko na klasycznej Amidze 500 przy miłym akompaniamencie klimatycznej muzyczki Freda. Szkoda, że było to ostatnie demo grupy ale widocznie, po zdobyciu szczytu scenowego, skierowali swoją energię na inne wyzwania.
Demo bez pomysłu to jak rolnik bez gumofilców – niby coś tam orze, wypasa ale i tak nogi przemoczy – i po co mu to było? A takie demo jak D.O.S. Andromedy (nie …Software Development) zapamiętał każdy, kto naonczas Amigę ujeżdzał. Dobry pomysł, schludne wykonanie pozwalają przymnkąć ucho na fałszującej co nieco muzyczce, która oddaje beztroską atmosferę komputerków w początku lat ’90. Wiosna.
Swego czasu można było wynaleźć całkiem sporo produkcji, które nie wpisywały sie w formułę typowych dem „o efektach”. Czasami oparte były one na pomyśle, czy też chęci wyrażenia poglądów lub zainteresowań lub idei niektórych członków grupy. Takim demem jest właśnie Amnesty International grupy Vectra, które zostało zaprezentowane podczas party Assembly w 1993 roku i zajęło na nim miejsce czwarte. Demku/slideshowowi przygrywa bardzo przyjemny i niezmiernie typowy dla ówczesnego scenowego stylu muzycznego utworek.
Pierwsze „duże” demo jakie widziałem na Amidze (wcześniej znałem tylko Product by Brainstorm). Do dzis uważam za jedno z najlepszych jakie powstały, choć świadom jestem kontrowersji dotyczących na przykład obecnych w demie animacji. Sam nie wiem co mnie w nim tak urzekło, ale za pewne jest to kombinacja hipnotycznej muzyki, designu i klimatu ogólnego dema. Obowiązkowy element każdego pokazu dem jak dla mnie i sam innych nim katuję przy każdej okazji (wrzuciłem sobie na telefon, który z reguły mam przy sobie ;)).
Jedno z moich ulubionych demek amigowych (i w ogóle), w którym forma 3D nie przesłoniła efektowności przekazu, z godnym schyłku XX wieku, dekadenckim klimatem i obsesyjną muzyką. Pomimo całej chropowatości i niedoróbek bardzo fajne w odbiorze, a czy cokolwiek nie bardziej prawdziwe niż 10 lat temu jest dzisiaj to let me explain you…?
przy okazji warto odwiedzić stronę grupy Mankind, jeśli ktoś nie był w przeciągu ostatnich paru lat :>.